Andrew (Room)

Louis · Usser

Andrew leży na łóżku, podłączony do przyrządów medycznych.

Pacjent nieprzytomny.

Louis · Usser

<kładzie Andrew na łóżku>
[Andrew, co tobie się stało] <myśli zmartwiony>
<wraca do pokoju Mitahasiego>

Andrew · Usser

<budzi się i rozgląda dookoła>
[hę? gdzie ja jestem... co się stało... jak się tu znalazłem...]
<dotyka ręką głowy>
[ech... już sobie przypominam... co to było do jasnej cholery?]
<rozmyśla spoglądając to w sufit, to za okno>

Louis · Usser

<wchodzi>
O Andrew, już się obudziłeś.

Andrew · Usser

<spogląda na Louisa>
*lekko się uśmiechnął* Taak... to ty mnie znalazłeś prawda? Uch... nie wiem co się ze mną dzieje...

Louis · Usser

Tak, martwię się o Ciebie...
<spogląda na Andrew>
Zemdlałeś z powodu jakiś wspomnień albo uczuć prawda?

Andrew · Usser

[On to ma wyczucie do takich spraw...]
*lekko zdziwiony* Tak... tak jakby, ale... A zresztą.
<po chwili>
Gdy miałem już iść do domu, nagle zaatakował mnie ból głowy... miałem jakieś dziwne wizje... jakby wspomnienia... ale nie moje, chociaż nawet tego nie jestem pewien...
[nie, niemożliwe, przecież to nie mogły...]

Louis · Usser

Nie dobrze... <martwi o Andrew>
Andrew mam Ci coś do powiedzenia <przerywa na chwilkę> coś o wczorajszej walce w moim domu...

Andrew · Usser

[i tak nie mam siły myśleć o tym, lepiej zajmę się ważniejszymi sprawami]
Tak? Mów śmiało.

Louis · Usser

To z czym wczoraj walczyliśmy... to był strażnik szmaragdu śmierci, ilość energii jaką musiałem skupić, żeby go pokonać była wielka.
<rozwiązuje bandaże na dłoniach...>

Andrew · Usser

<pobladł trochę patrząc się na dłonie Louisa>
Louis... twoje dłonie...
<po chwili>
Czym jest w zasadzie ten cały "szmaragd śmierci". Nie wiem nic o tym, co się ostatnio działo... jeśli oczywiście w ogóle wolno mi wiedzieć...

Louis · Usser

<na dłoniach Louisa są dwa krwawiące krągi przemiany (taki jak ten jeden duży wczoraj)>
<Louis z powrotem zakłada bandaże>
To okropny zielony szmaragd, który emanuje wielką ilością śmierci i nienawiści, to stąd jego strażnicy biorą swoją siłę.
Jest ich bardzo ciężko pokonać, no i ponosi się za to konsekwencje.
<cichszym głosem> Nie mów nikomu o tych ranach, proszę, nie chcę ich martwić. Rany powinny przejść po kilku dniach....
<spogląda na swoje dłonie>

Andrew · Usser

*niepewnie* Dobrze... jeśli sobie tego życzysz...
<po chwili>
Ale jeśli ten szmaragd jest na tyle niebezpieczny... to co można z nim zrobić? Da się go w ogóle zniszczyć?

Louis · Usser

<podniósł wzrok na Andrew'a>
Da się, ale trzeba być ostrożnym, ponieważ ten szmaragd potrafi opętać każdego nim zawładnie.
I.... <spuszcza wzrok znowu na dłonie> pozostaje jeszcze sześciu strażników...

Andrew · Usser

No więc... w każdej chwili mogą oni zaatakować. Widziałem co się działo u ciebie w domu... gdyby strażnicy zaatakowali razem, nikt by nie miał szans...
<schylił głowę>

Louis · Usser

Lepiej żeby razem nie zaatakowali, bo pozostanie tylko jeden sposób by ich zniszczyć jak zaatakują naraz.... *posmutniał* <spuszcza głowę>

Andrew · Usser

<obawia się najgorszego>
Louis... chyba nie...

Louis · Usser

Tak, to o czym myślisz, jeśli razem zaatakują, będę musiał... się poświęcić....

Andrew · Usser

*z przerażeniem* Nawet o tym nie myśl! Nie pozwolę ci, abyś zginął ratując mnie... nie... ja nie zasługuję na ratunek.

Louis · Usser

<patrzy na Andrew> [Choćby mnie mieli po przebijać na kawałki, choćby mieli mi sprawić największy ból, nie dopuszczę żeby z Tobą stało się to z Archnonem]

Co do walki, ze strażnikami...
Nie otrzymują oni obrażeń materialnych, więc walka na miecze, kopniaki etc, nic nie da, trzeba użyć specjalnego kręgu alchemicznego.